Wdzydze Tucholskie - Lipa 4-4, 83-441 Lipa, gmina Karsin
536 243 424 / 505 877 237

Legendy wdzydzkie

Wdzydze. Skarb na dnie jeziora.
Żył kiedyś we Wdzydzach, bardzo skąpy gospodarz. Posiadał on dużą liczbę złotych monet, które postanowił ukryć w jeziorze Wdzydze. Schował wszystkie monety do skrzyni i opuszczając ją na dno jeziora, wypowiedział następujące zaklęcie: "Ta ręka ukryła ciebie, spoczywaj, aż ciebie znowu dotknie i obudzi". Niedługo po ukryciu skarbu, gospodarz zmarł, nie zdradzając nikomu miejsca, w którym umieścił skrzynię ze złotymi monetami. Według legendy, skarb znalazł się we władaniu diabła, który w godzinach duchów poddał go czartowskim igraszkom. Pewnej nocy, dwóch rybaków, postanowiło wybrać się na połów ryb. Było już około godziny dwunastej w nocy, gdy postanowili zakończyć połowy. Jednak przy ostatnim zaciągu, sieć szła tak bardzo ciężko, że zdołali ją ostatkiem sił przyciągnąć do burty łodzi. Jeden z rybaków stwierdził: "Chyba musi być w niej sam diabeł".
Natychmiast po wypowiedzeniu tych słów, rybacy usłyszeli brzęk monet, a sieć nagle lekko wypłynęła na powierzchnię wody. Błyskotliwi mężczyźni zorientowali się natychmiast, co udało im się złowić, zamiast ryb. Była to owa zaczarowana skrzynia, w której miały znajdować się złote monety. Być może stała by się ich własnością...gdyby milczeli. Zaczarowaną skrzynię ujrzał kiedyś, także inny rybak. Spostrzegł ją na powierzchni wody. Domyślił się, że jest to ten skarb, o którym słyszał wcześniej we wsi. Na skrzyni leżał czarny pies, którym był sam diabeł, który pilnował skarbu. Gdy tylko dostrzegł go rybak, rzucił w niego bosakiem. Bosak jednak natychmiast nadleciał z powrotem, wbijając się głęboko w burtę łodzi przestraszonego, biegiem wydarzeń, rybaka. Skrzynia z głośnym brzękiem złotych monet, skryła się w głębinach jeziora. Na zaklętą skrzynię ze skarbem natrafiali także później inni rybacy, lecz żadnemu z nich nie udało jej się wydobyć.
Legenda wdzydzkich jezior.
Dawno, dawno temu w czasach, gdy polskie ziemie zamieszkiwane były przez rusałki, świtezianki i olbrzymy, a nad Krakowem latał smok, w niewielkim kaszubskim jeziorze mieszkała piękna wodnica. Nazywano tak dziewice jezior, kobiety zamieszkujące przepastne głębiny i wabiące w odmęty niczego nie spodziewających się młodych mężczyzn. Wdzydzanna, bo tak nazywała się miejscowa piękność, wychodziła co noc na brzeg jeziora i w otoczeniu nocnej zwierzyny tańczyła swój niesamowity taniec. Tak ujrzał ją książę Sorko. Zauroczony powabem wodnicy zapragnął ją poślubić. Ale jak tu posiąść nimfę wodną, która niechybnie prędzej czy później wciągnęłaby go do swojego jeziora? Książę był jednak nie w ciemię bity.
Udał się do pobliskich olbrzymów – Stolemami zwanych – i zaproponował im niemałą sumkę za rozkopanie jeziorka i pozbawienie go wody. Stolemy ruszyły do pracy. Ale choć wytężały wszystkie swoje siły kopiąc ogromne rowy na cztery strony świata, to jeziorko nie tylko się nie pomniejszało, a wręcz zalewało ogromne doły wykopane przez siłaczy. Tak z dnia na dzień sprytna Wdzydzanna, która przejrzała zamiary księcia, zwiększała zasięg swoich włości. Miejsce, w którym się to działo, możesz podziwiać do dzisiaj. Wystarczy, że odwiedzisz Wdzydze Kiszewskie i wejdziesz na wieżę widokową. Zobaczysz stamtąd zalane rowy wykopane przez Stolemy. Są nimi jeziora: Jelenie, Słupinko, Radolne, Gołuń i Wdzydze, które łączą się w miejscu, gdzie pierwotnie mieszkała Wdzydzanna.

An error has occurred. This application may no longer respond until reloaded. Reload 🗙